Filmowe party z południa Francji

Odbyło się pierwszego kwietnia i wcale nie jest to wiadomość prima-aprilisowa!

menu party z kuchni francuskiej

Rzeczywiście w ten pierwszokwietniowy poniedziałek spotkaliśmy się; lubię bardzo te chwilę, kiedy story zaciemniające pokój są już zasłonięte, a ekran kina domowego z charakterystycznym szumem zsuwa się spod sufitu; zaczyna się magia kina.

Film „Tajemnica Objawienia” z 2018 roku w reżyserii Xaviera Giannolego opowiada o dziennikarzu, badającym przypadek maryjnej epifanii na francuskiej prowincji. Film niezwykły, pozostawiający mnóstwo pytań i mnóstwo wątpliwości. Nic tu nie jest pewne i nic nie jest tylko czarno-białe.

Ale wróćmy do kuchni. Skoro południowa Francja, to kuchnia prowansalsko-śródziemnomorska.

Jako przystawka – klasyk: sałatka nicejska

sałatka nicejska

Zupa: śródziemnomorska, czosnkowa, jej korzenie tkwią na napoleońskiej wyspie, Korsyce

zupa czosnkowa

Danie główne: to pieczeń wołowa duszona z gruszką, podana z kulką ryżu i zapałkami jarzyn

wołowina z gruszką

Daniom towarzyszyło wino Brise de France, czerwone, wytrawne, o aromacie czarnej porzeczki, ze szczepu Cabernet-Sauvignon

wino brise de france

Deser: pomarańcze z morelami w syropie aromatyzowanym brandy

pomarańcze z morelami

Do okładki karty menu wstawiłam zdjęcie nakrytego już stołu; bardzo się to spodobało moim gościom (że takie aktualne!)

menu francuskie

Nakrycie stołu w kolorystyce prowansalskiej: szafir i żółć – ulubione kolory van Gogha. (obrus kupiony przed laty w Nicei, ciągle zachwyca żywością kolorów). Polski akcent to bazie – nie oparłam się pokusie ich dołączenia do żółtych żonkili, to akurat ich czas i są takie piękne:)

bazie z żonkilami

Paryskie ciasteczka sablé

To maślane ciasteczka w wersji wytrawnej, z serem comté, według receptury amerykańskiego blogera, Davida Lebovitza, zamieszkałego w Paryżu.

Jako przekąska – idealne. Bardzo uzależniające!

115 g masła

1 łyżeczka czarnego zmielonego pieprzu

1/2 łyżeczki soli gruboziarnistej

2 łyżeczki posiekanego szczypiorku (lub tymianku)

210 g grubo startego sera comté (może być też cheddar lub gouda)

140 g mąki

45 g kaszki kukurydzianej

 

Masło, pieprz, sól i szczypiorek utrzeć na gładką masę

Przesiekać nożem starty ser i dodać do masy maślanej, dodać mąkę i kaszkę, wyrobić zwarte ciasto.

Podzielić ciasto na pół i z każdej połówki uformować wałek.

Obydwa wałki zawinąć oddzielnie w folię spożywczą i odstawić do lodówki na godzinę.

Rozgrzać piekarnik do 180 st. C.

Blachę wyłożyć pergaminem.

Wyjąć wałeczki ciasta z lodówki, pokroić je ostrym nożem na plasterki grubości ok. 0,75 cm i ułożyć na blasze. Zachować odstępy, bo ciasteczka urosną.

Piec ok. 12 minut, aż będą rumiane.

Odstawić do wystudzenia.

Uważać przy zdejmowaniu z blachy, gdyż są bardzo kruche.

Smacznego!

Party – Amerykanin w Paryżu

Świąteczno-noworoczne zabieganie nie za wiele czasu zostawiało na rzeczywistość wirtualną. Czas to nadrobić.

Najpierw napiszę może o party, które towarzyszyło oglądaniu filmu Bóg nie umarł – światło w ciemności.

Film był amerykański, dlatego przyszło mi na myśl, że może przygotowałabym menu autorskie, według Amerykanina, Davida Lebovitza, który zamieszkał w Paryżu i cudownie opisuje kulinarne przygody Amerykanina we Francji. Czyli kuchnia francuska, ale według Amerykanina.

party amerykańskie

menu amerykańskie

Na stole położyłam jedwabny bieżnik z napisami i widoczkami Paryża, który tak naprawdę jest szaliczkiem:)

Jako czekadełko wybrałam ciasteczka piaskowe (sablé) z serem comté – zrobiły furorę, są cudowne i uzależniające!

ciasteczka sables

Pierwsze danie to paryska zupa cebulowa

zupa cebulowa

Danie główne to duszony w winie indyk ze śliwkami, kluseczkami i surówką z marchewki

indyk ze śliwką

Koniecznie muszę dodać tutaj parę słów  o marchewce. Ale najlepiej oddajmy głos Davidowi:

„Nie da się napisać książki o kuchni francuskiej bez wzmianki o surówce z tartej marchewki. Nie ma w tym kraju chyba nikogo, kto by jej nie lubił. Autorzy francuskich książek kucharskich nawet o niej nie wspominają, wychodząc z założenia, że każdy Francuz ma ją w genach. (..) Poprosiłem kiedyś o wskazówki pewnego Francuza. W odpowiedzi pokazał mi specjalną tarkę do warzyw (…) mouli-Julienne, której nie można dostać nigdzie indziej poza Francją. To poręczne urządzenie trze marchewkę na długie, cienkie i lekko zwijające się wstążeczki, które są znakiem rozpoznawczym tej surówki.”

Nie mam takiej tarki, ale starłam marchewkę na takiej specjalnej zastrugaczce do jarzyn; bardzo się podobała:) i smakowała.

Do tego czerwone wytrawne wino Medoc-Cru Bugeois 2013 i francuska woda mineralna Perier

wino francuskie

woda perier

Do kawy ciasteczka imbirowe i wybór pierniczków

ciasteczka imbirowe

Menu do filmu „Czekając na motyle”

menu_motyle

„Czekając na motyle” to film amerykański z 2017 roku w reżyserii Richarda Clarka Jr. i Kenta Allena, o trudnych dziejach rodziny, w której zdarzyła się tragedia: wuj w pewnym stopniu przyczynił się do śmierci swojej małej siostrzenicy. Matka dziewczynki przez całe lata nie potrafi mu tego wybaczyć. Jednak zdarza się w rodzinie coś, co sprawia, że wszyscy znów się spotykają. Czy prawdziwe okaże się zdanie jednej z osób: „to czego nie można zapomnieć, można wybaczyć” ?

czekajc_na_motyle

Przygotowując kolację, towarzyszącą filmowi, postanowiłam zrobić potrawy Amerykanki, Julii Child, która stworzyła pomost łączący kuchnię europejską (francuską) z amerykańską.

 Zupa – krem vichy z porów

vichy1

Danie główne – Boeuf borguignon (wołowina w czerwonym winie) – zrobiona dokładnie według Julii, bez modyfikacji i dodatków typu marchewka czy bekon, które często można spotkać w powielanych w sieci przepisach

beef_julii

Na zakończenie – typowo francuska deska serów

sery_w_menu_julii

A do kawy – czekoladowo-rumowe ciasto Julii (Reine de Saba)

ciasto_czekoladowe_julii

Świnia w Prowansji. Recenzja

Są takie książki, które zawsze wzbudzą zainteresowanie. Wystarczy, że w tytule pojawi się magiczne słowo: Toskania czy też Prowansja. Te miejsca są ostatnio bardzo popularnym celem wakacyjnych wyjazdów i zorganizowanych wycieczek. Kulinarnie te tereny są również bardzo atrakcyjne.

Więc czy trzeba się dziwić, że sięgnęłam po tę książkę? Zwłaszcza, że trafiłam na nią w wyprzedażowym koszu?

Oto „Świnia w Prowansji. Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji” autorstwa Amerykanki, Georgeanne Brennan.

(książka leży na rękawicach kuchennych przywiezionych parę lat temu z Prowansji)

Aczkolwiek trzeba przyznać, że tytuł nie brzmi dla Polaka najlepiej; słowo: świnia niesie trochę pejoratywnych skojarzeń. Cóż, jest to dosłowne tłumaczenie z języka angielskiego.

Książkę dobrze się czytało, choć trzeba od razu zaznaczyć, że pokazano nam Prowansję, która dziś już nie istnieje. Autorka zamieszkała tam w latach 70-tych, a samą książkę o tym wydała dopiero w roku 2007 (polskie tłumaczenie ukazało się w 2010 roku). Jeden z domów, w których zamieszkała we Francji, był bez kanalizacji i bez światła. Żyli tam wówczas ludzie, którzy prowadzili tradycyjne, samowystarczalne niemal gospodarstwa, wielu z nich pamiętało II wojnę światową. Gotowanie było rzetelne i bez półproduktowych skrótów. Zajmowało dużo czasu.

Może dlatego ta książka jest taka ciekawa?

Przepisy kulinarne tam zamieszczone są dobre. Wypróbowałam soup au pistou – wyszła świetnie.

Znajdziemy tam jeszcze: sałatkę z koziego sera z grzankami, duszoną karkówkę z musztardą i kaparami, kurczaka nacieranego jałowcem i nadziewanego grzybami, bouillabaisse w stylu tulońskim, aioli, udziec jagnięcy z ziołami prowansalskimi i tartę z pomidorami.

Czasami opowieści w książce są nieco szokujące, na przykład: rozdział poświęcony ubojowi świń w wiosce jest bardzo sugestywny (choć nie drastyczny). Cóż, to po prostu samo życie, bez upiększeń.

Soup au pistou z Prowansji

Klasyczny przepis na klasyczną prowansalską zupę fasolową, gotowaną na przełomie lata i jesieni, kiedy fasola jest jeszcze miękka i świeża.

Dodatek pistou (sosu z czosnku i bazylii) wyróżnia tę fasolówkę spośród innych.

Przepis z książki „Świnia w Prowansji”, która akurat czytam

 b_pistou

Składniki zupy:

Półlitrowy garnuszek świeżej fasoli typu Jaś

2 garście zielonej fasoli szparagowej

(we Francji można bez problemu kupić cieniutką delikatną zieloną fasolkę szparagową, u nas o to trudniej, ale bywa na targach, a Lidl miewa ją w postaci mrożonek)

1 marchewka

1 duży ziemniak

1 cebula

2 małe cukinie

Garść makaronu (połamanego spaghetti lub nitki)

Gałązka świeżego tymianku

Liść laurowy

Szczypta ziół prowansalskich, sól, pieprz

Do dużego szerokiego rondla wlewamy 2 litry wody, lekko solimy i kolejno wrzucamy Jarzyny: fasole Jaś, pokrojoną na kawałki fasolkę szparagową, pokrojone w kostkę: ziemniaki, cukinie, cebule i marchew. Dodajemy gałązkę świeżego tymianku, liść laurowy, a kiedy już zupa się zagotuje dodajemy pieprz i zioła prowansalskie. Gotujemy na wolnym ogniu aż warzywa zmiękną. Wtedy dodajemy makaron i gotujemy aż i on będzie miękki.

 

I to jest koniec I etapu gotowania zupy. Na tym etapie jest ona smaczną fasolówką, ale dość przeciętną; właściwie to wymagałaby doprawienia, ale nie należy tego robić. Bo teraz nadszedł czas zrobienia pistou i dodania go do zupy.

Właśnie pistou decyduje o smaku i wyjątkowości tej zupy.

 

Składniki na pistou

3 ząbki czosnku

Szczypta soli

Garść listków bazylii

Oliwa extra vergin

Czosnek grubo siekamy i wraz ze szczyptą soli wrzucamy do moździerza i rozcieramy na gęstą papkę. Dorzucamy listki bazylii i dalej ucieramy. Kiedy masa będzie już w miarę jednolita, zaczynamy dodawać po troszku oliwę, cały czas ucierając. Powstaje nam zielony sos o konsystencji majonezu, który dodajemy do gotowej zupy.

Czosnek powoduje, że pistou jest bardzo ostre, więc dodając go do zupy należy uważać; lepiej dodać mniej i postawić miseczkę z pistou na stole, żeby każdy mógł doprawić zupę według swego uznania.

 Dodam, że zupa jest gęsta i sycąca.

Coq au vin ale mniej klasycznie

 Coq au vin powinien być duszony w czerwonym burgundzie. Ale znalazłam też wersję z różowym winem prowansalskim i to akurat bardzo pasowało mi do przygotowywanego party.

Zapraszam więc:

Na 1 osobę bierzemy: po 1 udku kurczaka + po 2 polędwiczki kurczakowe

5 dag boczku wędzonego

Kilka szalotek

Kilka ząbków czosnku

4-5 świeżych prawdziwków

2-3 gałązki tymianku

Ok. 500 ml różowego wina prowansalskiego

Oliwa

Pół szklanki śmietanki kremowej 30%

Sól, pieprz

Najpierw kawałki kurczaka trzeba zamarynować: natrzeć solą i pieprzem, włożyć do salaterki, przełożyć gałązką tymianku, skropić oliwą i różowym winem. Zafoliować i odstawić do lodówki na co najmniej 12 godzin.

Na drugi dzień: boczek pokroić w kostkę i przesmażyć do zrumienienia na patelni. Wyjąć boczek, odsączyć z tłuszczu na papierowym ręczniku.

Na patelni przesmażyć wyjęte z marynaty kawałki kurczaka z obu stron, przełożyć je do szerokiego rondla, w którym będą się dusić.

Na patelnię dodać obrane i pokrojone na pół szalotki, ząbki czosnku oraz pokrojone w grubą kostkę grzyby. Przesmażyć, po czym wlać połowę wina. Wymieszać, odrywając wszystko z patelni, co tam przywarło. Całość przelać do rondla z kurczakiem.

Dodać pozostałe gałązki tymianku, wrzucić boczek, wlać pozostałe wino. Uzupełnić wodą, by mięso było przykryte. Zagotować na dużym ogniu, po czym zmniejszyć płomień i dusić pomaleńku pod przykryciem ok. 2 godzin.

Wyjąć mięso, sos doprawić śmietanką, ewentualnie przyprawami (sól, pieprz), ale ostrożnie, bo boczek jest słony. Włożyć mięso z powrotem do sosu, podgrzać.

Gotowe.

Menu filmowe do „Małego Księcia”

To już drugie kulinarne podejście do tego filmu. Poprzednie (w czerwcu br) się nie odbyło:(((

Tym razem się udało.

Mała dziewczynka, wychowywana na perfekcjonistkę w atmosferze wyścigu szczurów, przez przypadek poznaje starego już Pilota, Małego Księcia, jego kapryśną, ale ukochaną różę, oswaja liska.

Fabuła filmu szykuje nam trochę niespodzianek w stosunku do znanej opowieści Antoina de Saint-Exupery`ego: król, próżny, bankier stworzyli własny totalitarny świat, w który zaplątał się dorastający Mr Prince. Czy naprawdę zapomniał o Pilocie, Róży i Lisie?

Przygotowałam, tak jak poprzednio, francuskie menu (z uwagi na autora książki). Ale inne niż poprzednio.

Ty razem zaczęłam od aperitifu: był to kir – drink z likieru cassis z czarnej porzeczki (1/3) i białego wina (2/3). Kiedy pierwszy raz byłam w Paryżu, jadaliśmy w bistro, gdzie właśnie od kiru zaczynały się obiady.

Potem była przystawka: sałatka śródziemnomorska z dodatkiem kuskusu – to takie nawiązanie do Sahary, na której rozbił się Pilot, a jak wiadomo, kuchnia francuska ma wiele zapożyczeń marokańsko-tunezyjskich.

Jeden z moich gości w pewnym momencie mruknął wyraźnie zaskoczony:

– Słuchaj, dobre to!

Jako zupę podałam prowansalską cukiniową, której siła tkwi w wielkiej prostocie: cukinia, cebula, wino, przyprawy.

Danie główne to coq au vin, ale nie w wersji klasycznej, z czerwonym burgundem, lecz marynowane i duszone w prowansalskim winie różowym. Do tego dodatki: fasolka szparagowa (złota wstęga, zielona wstęga, drobna żółta) oraz marchewka vichy.

I typowe zakończenie francuskiego obiadu: deska serów

Był to strzał w dziesiątkę! Szalenie się wszystkim podobało i smakowało.

Sery, które ułożyłam: cheddar, kozi, manchego, camembert, oscypek, kulki twarożku otoczone natką pietruszki, cienkie plastry goudy z oliwką. Do tego winogrona, orzechy i migdały.

Wystrojowi stołu towarzyszyły róże: na serwetkach, we flakonie, w kartach menu, każdy dostał też zakładkę do książki w kształcie róży (Matras ma takie w ofercie). Kawa była podana w kubeczkach w róże.

Dodam, że moja bluzeczka też była w róże:)

Prowansalska cukiniowa według Amerykanki

Odmian zupy cukiniowej są tysiące.

Tym razem proponuję wersję podaną przez Amerykankę, Elizabeth Bard, w książce „Piknik w Prowansji” (o której parę dni temu pisałam).

Jest super!

b_cukiniowa_Amerykanki

pół szklanki oliwy z oliwek

1 duża cebula pokrojona w grubą kostkę

1 kg cukinii pokrojonej w kostkę

3 szklanki wody

3/4 szklanki białego wina (wytrawnego)

kostka bulionu warzywnego

 

W rondlu rozgrzewamy oliwę, wrzucamy cebulę i dusimy na małym ogniu, aż się zeszkli.

Dodajemy cukinię, przykrywamy pokrywką (lekko uchyloną) i dusimy aż cukinia zmięknie.

Kostkę bulionową rozpuszczamy w 1/2 szklanki wrzącej wody, dodajemy do rondla, dodajemy wino i resztę wody.

Gotujemy kilka minut.

Miksujemy całość.

 

Moja uwaga: po zmiksowaniu sprawdzamy smak, jeśli uważamy to za konieczne, doprawiamy solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi (ja tak właśnie zrobiłam).

Piknik w Prowansji – lektura na weekend

Nie przeszkodzi wam, że ta książka to powielany po wielokroć od jakiegoś czasu na rynku księgarskim ten sam schemat?

Jeśli nie, to myślę, że warto tym razem spróbować, bo jest w tej książce parę perełek krajobrazowych i kulinarnych, i dość gładko się czyta. A autorka nie narzuca czytelnikowi za bardzo swoich poglądów i przekonań, nie jest zbytnio moralizatorska – a to dla mnie duży plus.

A schemat jest taki: w jakiejś tam mieścinie osiedla się cudzoziemiec i zaczyna odkrywać, że ludzie tu są jacyś inni, że kłopoty takie i inne, że trudno się asymilować, ale…. te krajobrazy, to jedzenie…. zamieszkamy tu.

Tym razem Amerykanka, którą znamy z książki „Lunch w Paryżu”, opuszcza stolicę i próbuje osiąść na południu Francji, w Prowansji, w malutkim Ceteres (sprawdziłam na mapie, jest taka wioseczka).

b_piknik_w_prowansji

Ja skusiłam się na tę książkę z uwagi na moją ciągłą fascynację kuchnią francuską (przedkładam ją nad tak uwielbianą kuchnię włoską).

No i ta Prowansja! Już dwukrotnie tam byłam i każdy powrót, choćby tylko na kartach książki, jest przyjemnością.

Co się pamięta? Słońce, lawenda, zioła, warzywa.

I znajdziecie to w książce.

Przepisy też was nie rozczarują, jak choćby jeszcze jedna, tysiączna któraś, wersja zupy z cukinii.

A zderzenie kulturowych tygli Ameryki i Francji, dla jakże odmiennego Słowianina, jest zabawne.