Lubicie jedzenie z food trucków?

Dawniej modne były zapiekanki z przyczepy samochodowej, dziś święcą triumfy dania z food trucków – mobilnej małej gastronomii, oferującej przeróżne rodzaje kuchni światowej.

W poprzedni weekend zjechały food trucki do mojego miasta. Warunki do biesiadowania nie były zbyt komfortowe; pojazdy ustawiły się na koszmarnie nagrzanym parkingu przed centrum handlowym, bez grama cienia.

food trucki

Zdecydowałam się spróbować amerykańską specjalność – pastrami

pastrami
food truck

Smakowało mi, tyle, że dla jednej kobiety, to porcja stanowczo za duża!

Kilka informacji wyszukanych o pastrami:

Pastrami – sposób przechowywania i konserwowania mięsa, a także mięso konserwowane w odpowiedni sposób, przez solenie, peklowanie a następnie wędzenie. Jest charakterystyczne dla kuchni amerykańskiej. Tradycyjnie wytwarzane jest z wołowiny.

Nazwa pastrami pochodzi z tureckiego słowa pastırma oznaczającego prasowane mięso.

Pastrami jest sposobem konserwowania, który znany był w Rumunii, a następnie został przeniesiony do USA przez rumuńskich Żydów. Dawniej była to potrawa biedniejszych warstw społecznych, toteż początkowo, ze względu na cenę, pastrami wykonywane było z gęsich piersi, a następnie z mostka wołowego. W 1887 po raz pierwszy kanapkę z pastrami zaserwował nowojorski rzeźnik litewskiego pochodzenia. Kanapka ta jest popularna również w XXI wieku, a dzień pastrami obchodzony jest 14 stycznia.

Menu bostońskie

Dlaczego bostońskie?

Wynikło to z filmu, który tydzień temu oglądaliśmy: „Cuda z nieba” w reżyserii Patricii Riggen (USA 2016; film można obejrzeć w najbliższą środę, 18 I 2017 w HBO o 14.45). Twórcy filmu oparli fabułę na autentycznej historii – cierpiąca na rzadką chorobę zaburzenia trawienia dziesięcioletnia dziewczynka ulega groźnemu wypadkowi. Niespodziewanie po tym dochodzi do przedziwnego zdarzenia….  

Właściwie, to najważniejsze wydarzenia w życiu małej Annabell dokonują się w jej rodzinnej miejscowości w Teksasie, ale większość filmu dzieje się na północy, w Bostonie, gdzie dziewczynka jest leczona, dlatego też wybrałam na przyjęcie kuchnię bostońską.

menu bostońskie

Większość potraw, które podałam, już w ostatnich dniach prezentowałam: zupę bostońską z małżami (nawet ci, którzy zarzekali się, że małży nie cierpią, jedli ze smakiem), fasolkę po bostońsku i do kawy ciasteczka L.M. Montgomery, autorki „Ani z Zielonego Wzgórza” (pamiętacie, że w historii o rudowłosej Ani, Boston był miejscem marzeń o wielkim świecie).

Dziś ostatnia z podanych potraw: przystawka – pasztecik mięsny z sosem żurawinowym.

pasztecik z żurawiną

Pasztet zrobiłam z mieszanych mięs (wśród których było również mięso z jelenia). Upiekłam go w małych foremkach z kominkiem, a środek wypełniłam sosem żurawinowym.

100 g suszonej żurawiny

200 ml soku z czarnej porzeczki

50 g skórki pomarańczowej kandyzowanej

Szczypta cynamonu i chili

Łyżka masła

Żurawinę wkładamy do rondelka i zalewamy sokiem porzeczkowym. Gotujemy na małym ogniu, aż żurawina rozmięknie, dodajemy skórkę pomarańczową, chili i cynamon, jeszcze całość przez parę minut dusimy, doprawiamy łyżką masła. Studzimy.

Przy okazji studiowania kuchni bostońskiej, dowiedziałam się, jak niezwykłe są żurawinowe „żniwa”. Otóż we wrześniu, rozciągające się kilometrami czerwone krzewy zalewane są wodą, pod wpływem której owoce wypływają na powierzchnię i dzięki temu mogą być zebrane w stanie nienaruszonym. Niespotykany widok unoszących się na wodzie owoców żurawiny tworzy malowniczy krajobraz purpurowych jezior. Po zbiorach suszy się je na słońcu.

Chowder bostońska zupa z małżami

Świetna, rozgrzewająca zupa na zimowe chłody, o smaku morskiej bryzy

W przeciwieństwie do chowderu nowojorskiego, bostoński nie zawiera pomidorów

chowder_bostoski

opakowanie mrożonych małży

1 duża cebula

4 ziemniaki

10 dag wędzonego boczku

olej i masło

szklanka mleka

łyżka mąki

2-3 łyżki śmietany

przyprawy: sól, pieprz, czosnek niedźwiedzi, papryka wędzona (lub chili), sos ostrygowy, pokrojona natka pietruszki

 

Zamrożone małże wraz ze skorupkami wrzucamy na wrzącą, lekko osoloną wodę, gotujemy kilka minut od ponownego zagotowania. Odcedzamy do osobnego garnka wywar z małży. Małże odrywamy od skorupek, kroimy na kawałki.

 

Cebulę i boczek kroimy w kostkę, wrzucamy do rondla na rozgrzany olej i masło, przesmażamy aż cebula się zeszkli. Wsypujemy mąkę, mieszamy, po czym wlewamy mleko, wodę i wywar z małży. Dodajemy ziemniaki, lekko przyprawiamy i gotujemy aż ziemniaki zmiękną.

Dodajemy małże.

Dodajemy śmietanę.

Chwilę jeszcze gotujemy aż zupa zgęstnieje.

Doprawiamy, posypujemy natką pietruszki.

I smacznego!

Fasolka po bostońsku

Oficjalna potrawa stanu Massachusetts i jego stolicy, Bostonu.

Ma swoje źródła w kulturze Indian, którzy mieszali fasolę z dziczyzną i syropem klonowym i piekli w dołach wypełnionych gorącymi kamieniami.

Poczytałam, porównałam wiele przepisów (odmian jest tyle, ile u nas na fasolkę po bretońsku) i wyszedł mi własny przepis, naprawdę smakowity. Zapraszam!

b_fasolka_po_bostosku

1 kg fasoli typu Jasiek

puszka fasolki czerwonej

20 dag dziczyzny (u mnie mięso jelenia)

5 dag wędzonego boczku

1 duża cebula

syrop klonowy

przyprawy: sól, pieprz, czosnek niedźwiedzi, majeranek, papryka

 

Fasolę Jasiek namoczyć na noc, następnie odlać wodę, zalać świeżą, lekko przyprawić i gotować do miękkości.

Dziczyznę pokroić na kawałki, przesmażyć na rozgrzanym oleju, dodać pokrojoną cebulę, podlać niewielką ilością wody, lekko doprawić i dusić do miękkości. Kiedy mięso będzie już miękkie, dodać pokrojony, przesmażony osobno boczek i jeszcze chwilę poddusić. Dodać 2-3 łyżki syropu klonowego.

W dużym rondlu połączyć: ugotowaną fasolę, fasolkę odcedzoną z puszki, podduszone mięso z boczkiem. Wymieszać, doprawić do smaku i wstawić do nagrzanego do 200 st. C piekarnika. Zapiekać ok. 20 minut.

Podawać z listkami sałaty.

Ciasteczka bostońskie L.M. Montgomery

Szukałam przepisów kuchni bostońskiej (z uwagi na przygotowywaną imprezę, o której wkrótce) i tak, po nitce do kłębka, w moje ręce wpadł przepis z książki, która od dawna stoi na mojej półce: „Kuchnia z Zielonego Wzgórza. Przepisy L.M. Montgomery” autorstwa: Elaine i Kelly Crawford.

ciasteczka_bostoskie

Przepis pyszny, prościutki i tak reklamowany przez autorki:

„Jedna z gospodyń Maud zauważyła, że często się ją prosi o upieczenie ciasteczek bostońskich. Słój z ciastkami w domu Macdonaldów był bezustannie opróżniany!”

 

Moi goście byli zachwyceni.

To co, startujemy!

 

kostka masła

1 i 1/2 szklanki brązowego cukru

3 jajka

1 łyżeczka sody rozpuszczona w 1 i 1/2 łyżki gorącej wody

3 i 1/2 szklanki mąki

pół łyżeczki soli

łyżeczka cynamonu

1 szklanka posiekanych orzechów włoskich

1 szklanka rodzynek

 

Masło ucieramy dodając stopniowo cukier i jajka.

Dodajemy rozpuszczoną w gorącej wodzie sodę oraz partiami – mąkę (z solą i cynamonem), następnie rodzynki i orzechy.

Całość mieszamy, chwilę schładzamy w lodówce, ot, tyle by piekarnik zdążył się nagrzać do 180 st. C.

Niewielkie porcje ciasta (wielkości łyżeczki lub ciut większe, zależy czy lubicie ciasteczka małe czy trochę większe) kładziemy w odstępach na blasze wyłożonej pergaminem. Każdą partię pieczemy ok. 15 minut.

Studzimy, po czym przekładamy ciasteczka do słoja lub puszki – to ważne, bo wtedy będą cudownie miękkie).

I smacznego!

Jesienne party inspirowane kuchnią Ameryki

Oglądaliśmy film (o nim za chwilę), który kręcony był w Baton Rouge – stolicy stanu Luizjana.

To narzuciło wybór serwowanej kuchni. 

A ciepłą, żółto-pomarańczową kolorystykę narzuciła jesień, nasza polska i złota, póki co.

party jesienne



Nie było mi łatwo skonstruować menu, bo wszystkie sztandarowe potrawy kuchni kreolskiej (tej bardziej wykwintnej) i cajun (tej chłopskiej) już na naszych party podawałam, a staram się nie powtarzać raczej.

Gumbo, jambalaya, chowder, indyk – wszystko to już było.

menu kreolskie

 Z daniem głównym nie było kłopotów – w filmie jedna z bohaterek podaje na przyjęciu coq au vin, kurę duszoną w winie. Potrawa ma rodowód francuski (właściwie to jest nawet klasykiem francuskiej kuchni), ale kreolska kuchnia Luizjany to kuchnia potomków imigrantów z Francji i Półwyspu Iberyjskiego, więc kulinarne wpływy są oczywiste. Potrawa jest bardzo ciekawa, bo kurę (u mnie był to – z wiadomych, zaopatrzeniowych względów – kurczak) marynuje się i potem jeszcze dusi w czerwonym winie. Białe, drobiowe mięso nabiera purpurowego koloru i wspaniale smakuje. Podałam je z dodatkiem ryżu oraz papryki i pomidorów. 

coq au vin

Zupa – no, tu wybór był oczywisty – skojarzenia: jesień – Ameryka – bliski już Hallowen – no, tylko zupa z dyni mi pasowała! Robiłam ją z dodatkiem cydru (jak dla mnie to był lepszy dodatek niż wino)

zupa dyniowa

 Jako przystawkę podałam cajun chicken strips – kurczakowe smażone paluszki, z polędwiczek  z piersi kurczaka (tej najdelikatniejszej części piersi), marynowane w luizjańskiej przyprawie cajun, a potem panierowane w mące, jajku i bułce tartej i smażone. Do tego kromeczki bagietki wiejskiej na zakwasie i sałatka coleslaw (z białej kapusty, jabłka, cebuli i marchewki) 

stripsy cajun

Do kawy: chocolate chip cookies (amerykańskie pieguski) i raczej polska odmiana apple pie – moja sztandarowa szarlotka

amerykańskie pieguski

szarlotka

Oglądaliśmy film „Bóg nie umarł” w reżyserii Harolda Cronka z 2014 roku.

Młody człowiek zaczyna w Baton Rouge studia prawnicze i trafia na wykłady, na których prowadzący żąda od studentów podpisania deklaracji, że Bóg umarł. Wszyscy (jakieś 70 osób) ją podpisują; niektórzy po lekkim zawahaniu; wszyscy, oprócz naszego bohatera. On podejmuje polemikę z profesorem. I tak walka się zaczyna. Domyślacie się, łatwo nie będzie….

Dorzucę jeszcze jedną, ciekawą dla blogerów, informację: mamy tam również wątek bardzo poczytnej  blogerki, której karierę niespodziewanie przerywa rak….

A potrawa coq au vin pojawia się na przyjęciu w domu profesora-ateisty.



Tak było u mnie w sobotę:)

Dziękuję wszystkim za kciuki! przyjęcie bardzo się udało:)
Ponieważ ciągle jeszcze jesteśmy w okresie choinki i gwiazdki, to wystrój stołu do tego nawiązywał: gwiazdki i choinki dominowały na obrusach i serwetkach, świeca była jak bombka w dawanym stylu:)

wygląd stołu

gwiazdki na stole

świeca

W czasie spotkania oglądaliśmy film Lecha Majewskiego Ewangelia według Harry`ego – z 1993 roku, będący satyrą na współczesną cywilizację, zwłaszcza amerykańską. Chyba jednak każde współczesne społeczeństwo, także europejskie, może tam zobaczyć siebie.
Film jest surrealistyczny, taki trochę bunuelowski, ale bardzo klimatyczny, a zdjęcia i kadry filmowe są niezwykłej piękności i klasy.
Ponieważ akcja filmu toczy się w Ameryce, na kalifirnijskiej pustyni, więc – jak juz pisałam – postanowiłam podać dania z kuchni południa US; nie Kalifornii jednak, lecz Luizjany.Kalifornijskie mieliśmy tylko wino.

wino kalifornijskie

A oto menu (zakulisowo dowiedziałam się, że niektórzy zbieraja te przygotowywane przeze mnie menu, ponoć już spora kolekcja się uzbierała)

menu

menu 2

A teraz dania: jako przystawka auszpik Fanny Flagg, z soku pomidorowego

auszpik

Sałatka kreolska; wśród składników: święta trójca kuchni kreolskiej: seler naciowy, papryka, cebula, oraz dodatkowo biała kapusta

sałatka kreolska

Hit spotkania: kanapka PO-Boy; ponieważ część gości była w Stanach (choć nie w Luizjanie), to pogawędziliśmy o kuchni amerykańskiej, tej którą ja znam z literatury i TV, i tej, z którą oni się tam zetknęli.

kanpka PO-Boy

Każdy dopytywał się, co to takiego to gumbo? Ale po spróbowaniu bardzo chwalili tę jednogarnkową potrawę, to coś w rodzaju zupy gulaszowej:) Zrobiłam je według przepisu AgusiH, blogerki Kuchni nad Atlantykiem.

gumbo

Ciasto Emerilla Lagassa, znanego nowoorleańskiego restauratora, było super; choć trochę za mało wyszło mi kruszonki z orzechów pekan i ratowałam się dodaniem dżemu przy ozdabianiu. A pekany to bardzo istotny element w kuchni Luizjany, więc podałam je do kawy tak luzem, do pogryzania. O, tak, smakowały!

ciasto gateau

pekany