a na obiad – kasza tatarczana

Ostatnio kasze cieszyły się wielkim wzięciem w koszykach i wózkach zakupowych, pewnie więc większość ma w domu ciemną kaszę gryczaną, na którą u nas zawsze mówiło się: tatarczana. Czas więc chyba zaprezentować ją na stole.

Zrobiłam ją z sosem warzywnym (z mrożonek) i surówką z marchwi i jabłka

Kaszę (zwykle jest w saszetkach) gotujemy według przepisu na opakowaniu, ok. 20 minut w lekko osolonej wodzie.

W tym czasie robimy sos:

Do rondelka wrzucamy 2-3 garstki ulubionych warzyw mrożonych: u mnie to były marchew w plastrach, różyczki kalafiora i brokuła, kawałki pora, bób i brukselka. Podlewamy niewielką ilością wrzątku i dusimy do miękkości na małym ogniu. Lekko doprawiamy solą i pieprzem, dodajemy 2 łyżki masła – i sos gotowy.

Surówka – na grubej tarce trzemy marchew i jabłko, doprawiamy łyżeczką cukru i łyżka majonezu.

Smacznego!

A na deser – tekst literacki o kaszy tatarczanej. Pamiętacie „Lalkę” Bolesława Prusa? Na jednym z przyjęć warszawskiej socjety, tzw. wyższe sfery odkrywały uroki wiejskiego jadła. Tekst bardzo na czasie, jako, że działo się to właśnie w okresie Wielkiego Postu (który i teraz mamy), z którym jednak śmietanka towarzyska nie wiedziała co robić. Poczytajmy:

„ Do salonu weszli dwaj bardzo eleganccy młodzi ludzie, z których jeden odznaczał się cienką szyją i dość wyraźną łysiną, a drugi powłóczystemi spojrzeniami i subtelnym sposobem mówienia. Weszli rzędem, jeden obok drugiego, trzymając kapelusze na tej samej wysokości. Jednakowo ukłonili się, jednakowo usiedli, jednakowo założyli nogę na nogę, poczem, pan Rydzewski zaczął pracować nad utrzymaniem swojej szyi w kierunku pionowym, a pan Pieczarkowski zaczął mówić bez wytchnienia.

 Mówił o tem, że obecnie świat chrześcijański obchodzi wielki post za pomocą rautów, że przed wielkim postem był karnawał, w czasie którego bawiono się wyjątkowo dobrze i że po wielkim poście nastąpi czas najgorszy, w którym niewiadomo co robić. Następnie, zakomunikował pannie Izabeli, że podczas wielkiego postu, obok rautów, odbywają się odczyty, na których można bardzo przyjemnie czas spędzać, jeżeli siedzi się obok znajomych dam i że najwykwintniejsze przyjęcia w tym poście są u państwa Rzeżuchowskich.
 — Coś zachwycającego, coś oryginalnego!… powiadam pani — mówił. — Kolacya, rozumie się, jak zwykle: ostrygi, homary, ryby, zwierzyna, ale na zakończenie, dla amatorów, wie pani co?… Kasza!… Prawdziwa kasza… jakaż to?…

— Tatarska — wtrącił pierwszy i ostatni raz pan Rydzewski.

— Nie tatarska, ale tatarczana… Coś cudownego, coś bajecznego!… Każde ziarnko wygląda tak, jakby oddzielnie gotowane… Formalnie zajadamy się nią: ja, książę Kiełbik, hrabia Śledziński… Coś przechodzącego wszelkie pojęcie… Podaje się zwyczajnie, na srebrnych półmiskach…”

(Prus B., Lalka, t. 3, Damy i kobiety)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s