Żegnam karnawał chrustem, domowym

Kiedy widzę w cukierni chrust (faworki, jak mówią niektórzy), nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym miała ochotę go kupić. Zdarzyło mi się natomiast parę razy, że się jednak skusiłam i kupiłam gotowy chrust. Zawsze tego żałowałam. Nigdy nie byłam zadowolona z zakupu. Ciasto było za grube, za tłuste, cukier puder był nasiąknięty tym tłuszczem, nieapetyczny, i w dodatku chrusty były za jasne i nie chrupały.
Do robienia chrustu trzeba naprawdę się przyłożyć.
Jest sporo dobrych przepisów, ale tak naprawdę dwie rzeczy są tu najważniejsze:
- ciasto musi być cieniutko wywałkowane
- temperatura tłuszczu, na które wrzucamy chrust musi być taka, że faworki wypływają na wierzch NATYCHMIAST
Kiedyś robiłyśmy z mamą chrust z przepisu z dodatkiem octu, ale kiedy przetestowałam przepis Yenulki z Forum MniamMniam, z dodatkiem piwa, wszedł już na stałe do naszych rodzinnych przepisów. (P.S. było kiedyś w sieci takie forum kulinarne MniamMniam – do dziś wspominam je z wielkim sentymentem a ich uczestnicy ciągle żyją w mojej pamięci).
To teraz przepis:
- ok. 3 szklanek mąki
- 4 duże żółtka
- pół szklanki jasnego piwa
- 1 łyżeczka masła
- szczypta soli
- Do smażenia – ok 1 kg smalcu
- cukier puder do posypania faworków
Do misy miksera wrzucić mąkę, żółtka, piwo, sól i masło. Wyrabiać ciasto aż się przestanie kleić (dobrze jest zacząć od wsypania 2,5 szklanek mąki a potem dodawać w miarę potrzeby). Po zagnieceniu ciasto włożyć na godzinę do lodówki. Potem wyjąć, przegnieść, podzielić na kawałki i wałkować cienkie placki. Wykrawać z nich radełkiem prostokąty, na środku zrobić nacięcie i przepleść żeby powstał kształt faworka. Gotowe faworki przykryć ściereczką, żeby nie obsychały.
W szerokim rondlu roztopić smalec. Zacząć smażenie dopiero wtedy, kiedy tłuszcz jest rozgrzany tak, że wrzucony faworek natychmiast puszy się i wypływa.
Smaży się faworki z obu stron na złoty kolor. Następnie wyjmuje się je na ręcznik papierowy, żeby ten wchłonął nadmiar tłuszczu. Ja obracam je i wyjmuję przy pomocy dwóch widelców. Następnie przekłada się usmażone i odsączone faworki na paterę i posypuje cukrem pudrem, przesiewając go przez siteczko.
Ja skusiłam się na sklepowy chrust jeden raz: pierwszy i ostatni. Nie dość, że był drogi, to jeszcze niesmaczny. Domowy najlepszy. Przepisu z piwem nie znałam. My żegnaliśmy karnawał domowymi oponkami – wyszło mi ich tyle, że córka duże pudełko zaniosła koleżance z bloku obok i jej rodzicom 😀
PolubieniePolubienie
Oponki też są super, choć dawno ich nie robiłam
PolubieniePolubienie
Chociaż faworków robić nie lubię ze względu na zapach tłuszczy, który roznosi się potem przez tydzień po całym mieszkaniu to muszę przyznać, że trawiłem nigdy na dobre, kupione faworki. Te najlepsze faktycznie wychodzą w domu. 😉
PolubieniePolubienie
Tak, ten zapach tłuszczu odstrasza, ale zamykam drzwi od kuchni i wietrzę. Trochę pomaga.
PolubieniePolubienie