Kuchnię moich przodków odnalazłam w Marcinkowie, nad rzeką Kamienną, koło Wąchocka, w Świętokrzyskiem.

Znajduje się w zabytkowej XIX-wiecznej zagrodzie-skansenie, którą pieczołowicie ratuje od zniszczenia i zapomnienia pan Stanisław Jaruszewicz
http://www.zabytkowazagroda.pl/
https://www.facebook.com/Zabytkowa-Zagroda-w-Marcinkowie-2207678956158233/

Jak ją odnalazłam? To efekt moich prac genealogicznych nad historią rodziny, które zajmują mi niemal każdą wolną chwilę już od przeszło roku. Okazało się, że korzenie mojego rodu są właśnie w Marcinkowie. Wtedy wystarczyła zwykła wyszukiwarka internetowa i zagroda sama weszła mi w ręce. Ściśle rzecz biorąc jest to zagroda wybudowana w 1895 roku przez moich dość odległych krewnych, nie bezpośrednich w linii prostej przodków, ale krewnymi jesteśmy na pewno.
To bardzo niezwykłe doznanie stanąć na ziemi przodków i jeszcze w dodatku zobaczyć, jak wyglądały ich domy, jak żyli.
Przeczytałam setki starych metryk urodzin, ślubów, zgonów; kiedy już poukładały mi się w drzewo wszystkie te Maryjanny i Jany, Walentowie i Feliksy, Franciszkowie i Petronele, wszyscy oni zaczęli żyć własnym życiem w mojej pamięci. Wyobrażałam sobie jak doszło do ślubu młodziutkiej siedemnastolatki z wdowcem, dlaczego w jednym małżeństwie umierało każde kolejne z sześciu urodzonych dzieci, skąd takie a nie inne imiona nadawano dzieciom….
A przede wszystkim próbowałam sobie wyobrazić dzień młodej mężatki i matki:
Pewnie wcześnie rano wstawała

Doiła krowę, karmiła bydło, kury, psa

Szła do studni po wodę

Myła w misce dzieci i ubierała je

Rozpalała w piecu, szykowała śniadanie – pewnie żur z chlebem, potem gotowała zupę i ziemniaki

Huśtała nogą kołyskę z niemowlęciem

Myła naczynia i garnki i wieszała je na sztachetach płotu, by wyschły

Pewnie trzeba było zrobić jakąś przepierkę – za pomocą kijanki lub tary

Prasowała ciężkim żelazkiem na duszę (zauważyliście, że na żelazku jest wizerunek Opactwa Wąchockiego?)

Ciągle było coś do zacerowania – znacie takie grzybki do cerowania? Ale kto dziś umie cerować? Ha! Ja umiem!

A wieczór, przy lampie naftowej, nasza Maryjanna siadała z kądzielą przy kołowrotku, albo wyszywała makatki

Wszystko to zobaczycie w Marcinkowie. Oglądając zbiory w zagrodzie p. Jaruszewicza można również prześledzić dzień gospodarza domu i zobaczyć setki eksponatów, w tym bardzo bogatą kolekcję zabytkowych sztućców i galanterii stołowej, która jest obecnie prawdziwą pasją gospodarza. Warto tam zajrzeć w czasie wakacyjnych wędrówek (wcześniej trzeba uzgodnić telefonicznie wizytę 505-058-126)
[…] Zagroda w Marcinkowie, o której pisałam https://garstkasmaku.home.blog/2019/07/12/kuchnia-moich-przodkow/ […]
PolubieniePolubienie